Współzałożycielka Kancelarii,
Adwokat - nr wpisu: 2240.
Praktykę indywidualną rozpoczęła w 2008 roku, zaś w sferze zainteresowań i specjalizacji pozostawia prawo cywilne, gospodarcze, administracyjne i karne.
W spółce prowadzi bieżącą obsługę firm oraz procesy sądowe.
Tel: 14 6390840
Taka historia:
Rodzice się rozwodzą. Walczą o dziecko. Każde z nich kocha małego człowieka, jednak na skutek różnych okoliczności mniej lub bardziej wymyślonych i mniej lub bardziej prawdziwych, rodzic, z którym dziecko zostaje odcina je od drugiego rodzica. Sąd przeprowadza dowód z opinii specjalistów sądowych (OZSS), z której wynika, że oboje rodzice mają podobny poziom kompetencji rodzicielskich, zachowania obojga z nich wymagają korekty, jednak nie ma żadnych przeciwwskazań, aby dziecko widywało się z rodzicem, z którym nie mieszka.
Do rodzica, z którym jest dziecko (nazwijmy go rodzicem nr 1) to jednak nie trafia. Wymyśla coraz to nowe powody, dla których dziecko ma się nie widywać z drugim z rodziców (niech to będzie rodzic nr 2). Sąd dwoi się i troi, ustala kontakty rodzica nr 2 w obecności kuratora po to, aby zweryfikować, jak ten opiekuje się dzieckiem. Wywiady kuratorskie są pozytywne. Owszem, rodzic nr 2 nie jest rodzicem roku, ale któż z nas jest? Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy. Rodzicielstwa uczymy się jak każdej innej umiejętności. Rodzic nr 1 mnoży przeszkody. Uzyskuje coraz to nowe opinie i zaświadczenia, wskazujące na to, że dziecko nie może widywać się z rodzicem nr 2. Dodajmy, że rodzic nr 2 nie jest przedstawicielem patologii: nie nadużywa alkoholu, substancji odurzających, nie cierpi na schorzenia psychiczne, nie stosuje przemocy wobec dziecka (aczkolwiek zdaniem rodzica nr 1 stosuje a nadto ma w zasadzie nieweryfikowalne uzależnienia). Rodzic nr 1 stwierdza arbitralnie, że kuratorzy są zmanipulowani przez rodzica nr 2 i w swoich sprawozdaniach z kontaktów piszą nieprawdę. Stwierdza też, że kontakty z rodzicem nr 2 wywołują w dziecku negatywne odczucia, skutkujące zmianami w zachowaniu. Ostatecznie odmawia kontaktów nawet w obecności kuratora. Rodzic nr 2 nie widzi dziecka przez kilka miesięcy, wyłączając sporadyczne, przypadkowe, kilkuminutowe spotkania np. w sklepie.
Mamy do czynienia z alienacją rodzicielską.
Alienacja rodzicielska (ang. parental alienation, PA) jest to zespół świadomych lub nieświadomych zachowań, prowadzących do powstawania zaburzeń w relacji pomiędzy dzieckiem, a co najmniej jednym z rodziców, w sytuacji rozpadu rodziny. Inaczej mówiąc, jest to przemoc psychiczna i emocjonalna stosowana wobec dziecka przez jednego z rodziców po to, by utrudniać drugiemu rodzicowi kontakty z dzieckiem i przedstawiać go w oczach dziecka w negatywnym świetle.
Alienacja rodzicielska może polegać na różnych zachowaniach i przybierać wiele form. W przeważającej mierze chodzi o manipulowanie emocjami – strachem i lękiem dziecka, czy stosowanie szantażu emocjonalnego po to, by wpajać dziecku negatywne emocje i przekonania wobec drugiego rodzica. Zachowania te mają na celu “zawłaszczenie” dziecka przez jednego z rodziców i wykluczenie drugiego z jego życia.
Rodzic nr 2 składa do Sądu wniosek o ustalenie, że dziecko ma mieszkać z nim. Rodzic nr 1 oponuje. Sąd analizuje całokształt sprawy i… victoria! Orzeka, że dziecko ma trafić pod opiekę rodzica nr 2, a kontakty z rodzicem nr 1 mają odbywać się w bardzo restrykcyjnej formule. Zanim rodzic nr 2 dotrze do mieszkania, w którym powinno przebywać dziecko, ono znika. W wiadomości sms przesłanej przez rodzica nr 1 ten ostatni informuje, że wyjeżdża na kilka dni, aby przygotować dziecko do przekazania rodzicowi nr 2. Nie podaje miejsca, do którego się wybiera. Rodzic nr 2 decyduje się poczekać te kilka dni, liczy na rozsądek rodzica nr 1 i to, że oszczędzi dziecku siłowych rozwiązań. Kilka dni mija. Rodzica nr 1 i dziecka nadal nie ma.
Brzmi znajomo? Zdarza się, chyba nawet często. Co może zrobić rodzic nr 2?
Niestety, o ile rodzic nr 1 nie jest pozbawiony władzy rodzicielskiej, nie można mu postawić zarzutu popełnienia przestępstwa uprowadzenia dziecka. To bowiem, może być popełnione jedynie przez osobę nie mającej owej władzy (osoba obca, rodzic pozbawiony władzy rodzicielskiej). Zostaje zatem droga cywilnej „egzekucji”.
Reguły dotyczące przymusowego odebrania dziecka wprowadzone zostały do kodeksu postepowania cywilnego w 2014 roku. Zgodnie z nimi procedura odebrania dziecka przebiega dwuetapowo.
W pierwszej kolejności, osoba uprawniona składa wniosek o wszczęcie postępowania w przedmiocie odebrania dziecka. Co istotne, z wnioskiem takim nie może wystąpić sąd, który np. wydał postanowienie o zabezpieczeniu poprzez ustalenie miejsca pobytu u rodzica, pod którego opieką dziecko nie przebywa, ale rodzic, któremu tę opiekę powierzono. Postępowanie takie nie może być wszczęte także z urzędu. Oczywiście, rodzic występujący z takim żądaniem musi mieć podstawę prawną ku temu, a więc właśnie orzeczenie sądowe, ustalające, że dziecko ma przebywać z nim. Jeśli miejsce pobytu dziecka nie jest znane, sąd zleca Policji przeprowadzenie dochodzenia w celu ustalania tegoż.
Ten etap sprawy wymaga przeprowadzenia rozprawy. Może to rodzic trudności, gdyż jeżeli drugi rodzic przebywa w miejscu nieustalonym, nie można mu doręczyć zawiadomienia o terminie rozprawy – ten może się odwlekać w czasie. Według obowiązujących przepisów, pismo inicjujące postępowanie (pozew, wniosek) musi zostać faktycznie i fizycznie doręczone stronie przeciwnej, a przepisy dotyczące tzw. doręczenia fikcyjnego (czyli przyjęcia, że po dwukrotnej awizacji uznaje się, że pismo zostało doręczone) akurat w takim wypadku nie znajdują zastosowania. Ostatecznie dla nieznanego z miejsca pobytu rodzica można ustanowić kuratora dla nieznanego z miejsca pobytu, ale to wszystko trwa, a przecież rodzic uprawniony chce jak najszybciej odzyskać dziecko.
Podczas takiej rozprawy sąd przesłuchuje strony, ustalając, czy faktycznie rodzic zobligowany do wydania dziecka nie stosuje się do orzeczenia sądu z uzasadnionych przyczyn. W mojej ocenie, skoro jest orzeczenie nakazujące wydanie dziecka rodzicowi nr 2, to w zasadzie nie ma nad czym się rozwodzić. Orzeczenie jest orzeczeniem, trzeba je wykonać. Kwestie związane z dzieckiem to jednak delikatna materia, a przecież można sobie wyobrazić, że w czasie pomiędzy wydaniem orzeczenia o rozprawą w sprawie o wydanie dziecka wydarzyło się coś, co w ocenie sądu przesądza o braku podstaw do odebrania dziecka.
Jeśli takie okoliczności nie zachodzą, sąd zakreśla rodzicowi z którym jest dziecko termin, w którym ma je wydać opiekunowi wskazanemu przez sąd. Skutkiem niedochowania tego terminu jest konieczność zainicjowania drugiego etapu postępowania, czyli „siłowego” odebrania dziecka. Drugi etap również inicjowany jest na wniosek osoby zainteresowanej, przy czym sąd nie wyznacza tu już rozprawy, a na posiedzeniu niejawnym nakazuje kuratorowi sądowemu, nierzadko w asyście Policji, odebranie dziecka i przekazanie go uprawnionemu. Takie odebranie odbywa się tylko w obecności uprawnionego lub osoby przez niego upoważnionej. Jeśli miejsca pobytu dziecka i osoby, która go przetrzymuje nie można ustalić, sąd na wniosek kuratora może zlecić przeszukanie pomieszczeń lub prowadzenie dochodzenia w celu ustalenia miejsca pobytu dziecka.
Jeśli procedura odebrania okaże się bezskuteczna, z uwagi na ukrywanie dziecka, sąd zawiadamia prokuratora.
Brzmi traumatycznie, prawda? Bo to jest traumatyczne. Dla obojga rodziców, a przede wszystkim dziecka. Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, kiedy do ukrycia dziecka dochodzi z uzasadnionych powodów: przemocy, zaburzeń psychicznych rodzica, który zostaje odcięty od pociechy. Coraz częściej jednak zdarza się, że alienacja jest jednym z elementów walki rozwodowej, środkiem do wywarcia na rodzica nr 2 wpływu, aby odpuścił w kwestiach związanych na przykład z majątkiem. Szantaż w stylu: jak mi oddasz dom, jak będziesz płacił alimenty takie, jakie chcę - to będziesz widywał się z synem/córką; jak nie, to nigdy go nie zobaczysz – jest bezduszny i zły. Cierpi na nim rodzic nr 2, ale przede wszystkim dziecko, którego prawem jest utrzymywanie kontaktu z rodziną, a więc zarówno z obojgiem rodziców, jak i rodzinami generacyjnymi obojga rodziców.
Prawo daje nam możliwości walki z takimi zachowaniami. Możliwości są jednak czasochłonne, frustrujące, a każde zaangażowanie instytucji państwowych, stosowanie przymusu rodzi opór i negatywne doświadczenia.
Po raz kolejny zatem apeluję: wejdźcie w buty tego małego człowieka, rodzice, on kocha Was oboje, chce mieć Was oboje, nie pozbawiajcie go tej możliwości. To, że Wy się już nie kochacie, że macie w sobie żal i słuszne lub nie zarzuty do współmałżonka to Wasza sprawa, nie dziecka. Ono ma prawo żyć szczęśliwie z obojgiem rodziców, nawet jeśli nie są już razem.